Jesienny Budapeszt, czyli gdzie warto wygrzać nerki [wideo+zdjęcia]

Byliśmy tu po raz pierwszy wiosną. Zauroczeni wróciliśmy w tym samym roku na jesień. Budapeszt nie tylko w październiku przyciąga, bo oferuje wiele, za niewiele. To prawie tak, jak nasza ulubiona Portugalia. Przekonaliśmy się, że termy i Budapeszt tworzą idealny duet na jesień i zimę. Jak wygląda panorama miasta jesienią? Pokazujemy punkty widokowe.

Termy Budapeszt blog Zalatana Para

Dwie strony medalu. W 2015 r. Budapeszt był na ustach wielu za sprawą uchodźców. W ciągu kilku miesięcy od  naszej wizyty w kwietniu (z relacją zapoznacie się tutaj) sytuacja w tym kraju zmieniła się diametralnie. Dlatego gdzieś z tyłu głowy mieliśmy ten ważny temat odwiedzając miasto w październiku.

Budapeszt żyje swoim rytmem. Ale z takiej czystej, ludzkiej ciekawości byliśmy zaintrygowani: co się tam zmieniło, czy możemy się czegoś obawiać? W praktyce miasto nie okazało się oblężoną twierdzą, a w popularnych miejscach słychać było, jak zawsze,  języki całego świata. Choć deptaki nie były już tak zatłoczone jak wiosną. Irytowały jedynie wzmożone… kontrole biletów przy wejściu do metra (bilet 24 godzinny na wszystkie środki komunikacji kosztuje 1650 forintów, to ok. 23 zł). Jak więc spędziliśmy niecałe 2 dni?

IMG_20151024_180305Budapeszt 2015 blog Zalatana Para
Budapeszt jesienią Most Łańcuchowy blog Zalatana Para
Wzgórze Gellerta jesienią blog Zalatana Para

Kiedy byliśmy: 24 – 25 października 2015 r.
Przejazd na trasie: Kraków > Budapeszt > Kraków. Koszt: 34 zł w dwie strony za 1 os. (LuxExpress)
Przejazd: Wrocław > Kraków > Wrocław. Koszt: 18 zł w dwie strony za 1 os.( Neobus )
Nocleg: 90 zł/noc/2 os. Miejsce: Synagogue Premium Central Residence

Poniżej na zdjęciach: siedziba hostelu, widok z okna i tablicę tuż przy wejściu do hostelu

Synagogue Premium Central Residence Budapest

Pierwszy dzień: 24 października.

Wzgórze Gellérta jesienią – Dunaj z góry

Tak jak Paryż ma swoje Sacré-Cœur, tak i Budapeszt ma miejsce, które widać niemal z każdego miejsca. Pomnik kobiety z palmową gałązką chce zobaczyć każdy, a jeszcze więcej osób pragnie spojrzeć na Dunaj z góry. To obowiązkowy punkt na trasie podczas wizyty w Budapeszcie.

IMG_7398_Dxo

Wysoki na 40 metrów pomnik widzieliśmy nocą. Tym razem trasę na Wzgórze pokonaliśmy pieszo, zaczynając „wspinaczkę” od strony Mostu Elżbiety. Krętymi uliczkami pokonaliśmy kilkaset metrów czasem zatrzymując się po drodze. Zadzierając głowę do góry przyglądaliśmy się wzniesionemu w 1904 r. pomnikowi Gellérta trzymającego w ręku krzyż. Dawniej christianizował Węgry, tu zginął męczeńską śmiercią, a dziś spogląda na Peszt.

Atmosfera w sobotnie południe jeszcze leniwa. Po drodze mijamy kilku biegaczy ze słuchawkami na uszach. W hostelu usłyszeliśmy, że przy jednym z balkoników z widokiem na Dunaj, zdarza się widzieć pary na romantycznej kolacji przy rozstawionym… stoliku.

Gellert Hill_DxoMost Elżbiety Budapeszt blog Zalatana Para
Wzgorze Gellerta Budapeszt blog Zalatana Para_Dxo
Trasa na Wzgórze Gellerta Budapeszt blog Zalatana Para Schody na Wzgórze Gellerta Budapeszt blog Zalatana Para

Budapeszt – punkty widokowe

Sprawdziliśmy 5 przystanków z panoramą Budapesztu. Jedno z najlepszych miejsc z panoramą miasta to właśnie całe Wzgórze Gellérta. W ciągu dnia ta miejscówka oferuje zupełnie inny zestaw emocji niż latem, i do tego wieczorem, kiedy byliśmy tu po raz pierwszy.

Wokół nas krąży kilka grup turystów, wśród których znaczną część stanowili traperzy z Islandii. Pełne słońce i niepowtarzalne widoki robiły na nich wrażenie, podobnie jak na nas.

IMG_7340_Dxo

Schodząc trafiliśmy na kilka przystanków, na które koniecznie musicie trafić będąc tutaj. Pierwszy przystanek jest tuż przy zejściu w kierunku Hotelu Gellerta.

IMG_7333_Dxo

Drugi punkt, już nieco niżej, jest bardziej odsłonięty i pozwala spojrzeć na Most Wolności oraz zakole Dunaju.

IMG_7322_Dxo

A bezpośrednio pod nim… mała „półeczka” skalna. To taki nieoficjalny trzeci przystanek. Ale uwaga: nie polecamy tego miejsca tym, którzy mają lęk wysokości. To miejsce upodobali sobie chyba amatorzy romantycznych, wieczornych nasiadówek, z butelką wina i czipsami. Oblizując palce delektują się widokiem miasta. Ja wspiąłem się jedynie, by uchwycić kilka momentów. Warto!

20151024_122738_DxoIMG_7359_Dxo

Inny, czwarty punkt widzenia na Budapeszt, Most Wolności i Dunaj, odnajdziecie kilka metrów niżej.

IMG_7372_Dxo

Efekt jesieni bił po oczach, a pełne słońce uzbroiło nas w dobry nastrój.

Łukasz Zalatana Para
IMG_7375_Dxo
IMG_7390_Dxo

Za piąty punkt można uznać niewielki taras widokowy tuż przy Skalnej Kaplicy, w sąsiedztwie Hotelu Gellérta. Stojąc w tym miejscu spojrzycie na Most Wolności. Polecamy nocny widok.

Budapeszt 2015 Most Wolności blog Zalatana ParaMost Wolnosci Zalatanapara

Gdzie zjeść w Budapeszcie? Odwiedź ulicę Raday utca

Są ulice, które wpisują się mocno w gastronomiczną mapę miasta. Tu wieczorami gromadzą się tłumy. Takim miejscem jest ulica Raday. Byliśmy tu wiosną. Wtedy testowaliśmy menu knajpy Letcho. Zerknijcie na nasz wpis. Ciekawość sprawiła, że mieliśmy ochotę sprawdzić jesienną odsłonę tego miejsca.

Raday utca Raday utca

Langosz

O tej porze roku Budapeszt pachnie papryką. Warzywo jest królową tutejszych stołów. Dominuje na większości straganów. W październiku i listopadzie pojawia się coraz więcej punktów gastronomicznych, na których serwowane są specjału kuchni węgierskiej. W powietrzu unosi się zapach grillowanego mięsa. I coś jeszcze: Hundogi!

Węgrzy, chyba jakby na przekór amerykanizacji, mają swojego „Węgra w bułce”. Ale jedna nas rzecz zirytowała. Dlaczego tak rzadko można zjeść na ulicy naszego ulubionego Langosza? Tutaj zobaczycie jak powstaje. W Pradze niemal na każdym rogu trafimy na słodkiego trdelnika. Tutaj placek, który uwielbiamy, znaleźliśmy tylko w jednym punkcie. Nawet w ulubionym naszym miejscu koło głównej hali targowej Nagy Vasarcsarnok sprzedają dziś… sushi.

Poniżej stragany przy Deák Ferenc utca.

IMG_7513_Dxo

Wideopocztówka. Punkty widokowe i Budapeszt.

Możesz też subskrybować nasz kanał na YouTube tutaj. Bądź na bieżąco.

Budapeszt – łaźnie Szechenyi

Budapeszt słynie też z kąpieli termalnych. Już w czasach Imperium Rzymskiego możliwe było relaksowanie się na terenie 14 łaźni. W mieście znajdziecie 30 różnych łaźni. Zaplanowaliśmy pobyt w maju, zrealizowaliśmy pomysł w październiku. Wybieramy termalny kompleks Széchenyi. Oferuje on najcieplejsze źródła termalne (od 28  do 40 st.) na terenie miasta. Ten kompleks łaźni jest największy. Bezpośrednio dojedziemy tam najstarszą w mieście linią metra M1. Wysiadka na stacji Széchenyi fürdő. Nie wiemy jak Wy, ale naszym zdaniem wizyta jesienią i zimą, no i jeszcze wiosną, ma tu jakiś względny sens. Bo po co grzać nery w środku lata?

Poniżej basen w zachodnim skrzydle kompleksu. Temperatura blisko 40 st.

Termy Budapeszt blog Zalatana Para

50 metrowy basen sportowy. Tego wieczoru cieszył się małą popularnością. Temperatura dość „niska”, bo 28 st.

Basen sportowy Budapeszt Szechenyi

Planujecie weekend w Budapeszcie i pobyt w tym miejscuCiekawą wskazówkę zostawia Google, podając średnie obłożenie i frekwencje każdego dnia. Zobaczcie sami tutaj. Ograniczeni czasem, żałowaliśmy, że możemy relaksować się tu tylko 2 godziny, dlatego celowaliśmy w godziny wieczorne. Można wykupić bilet całodzienny lub czasowy.

Nasz 2-godzinny bilet kosztował 4900 forintów za 1 os., czyli ok. 67 zł. Pełny cennik dostępny w tym miejscu.

Budapeszt Szechenyi kąpielisko

Sobotni wieczór. Nie było tłumów. Pojawiła się jednak na tyle liczna grupa, by wolnych leżaków było jak na lekarstwo. Od czasu do czasu odbywają się tutaj tematyczne imprezy na dodatkowe wejściówki. Tego dnia szykowała się potańcówka w rytm muzyki elektronicznej. Ekipy rozstawiały sprzęt. Łaźnie były otwarte 15 minut krócej. Na imprezy obowiązuje inny cennik. To zwykle ok. 1000 forintów – 150 zł.  Stopniowo odkrywaliśmy, co kryją poszczególne pomieszczenia.

Budapeszt Szechenyi główne kąpielisko statua

Sauny w łaźniach Szechenyi

Lubimy takie miejsca. Korzystamy z tej opcji, gdy chcemy „odpłynąć” po napiętym i stresującym dniu lub tygodniu. Sauny mają tylu zwolenników, co przeciwników, ale jej walory zdrowotne są nie do przecenienia. Dlatego w tym kompleksie możecie skorzystać z jednej z nich. Długa na kilkanaście metrów, szeroka na kilka, pomieści kilkadziesiąt osób. Przygaszone światło i temperatura blisko 90 st. tworzą wyjątkowy klimat.

Nie mamy stąd zdjęć. Bo i po co, przyznajcie sami.

Budapeszt Szechenyi główne kąpielisko 2015

Klimat nie do podrobienia.  Dotychczas nasze termalne doświadczenia wiązały się z wizytą w gorących źródłach w Bukowinie Tatrzańskiej. Ówczesny pobyt zostawił pozytywne wspomnienia. Więc chyba naturalne jest, że człowiek szuka porównań, jakiegoś punktu odniesienia.

Bogata historia budapeszteńskich łaźni budzi respekt. A nieśmiertelnym obrazkiem kojarzącym się z tym miejscem jest zdjęcie przedstawiające  grupkę dziadków grających w szachy w jednym z basenów. Węgrzy zbytnio jednak nie przejmują się tym, że co nieco wypadałoby wyremontować w samym wnętrzu. Po wejściu do środka uderza niezbyt świeży zapach, mokre podłogi i schody, których progi oklejono taśmą budowlaną.

Budapeszt Szechenyi główne kąpielisko

Dla kogo ten obiekt? Dla każdego. Ale jeśli marzy Wam się kameralna, bardziej intymna atmosfera (czy to w ogóle możliwe?) wybierzcie obiekt mniej popularny, np. Termy św. Łukasza. Choć to już miejscówka mniej widowiskowa jak Széchenyi.

Plan kompleksu łaźni Széchenyi, źródło: szechenyibath.hu
Térkép-Széchenyi

O czym warto pamiętać. Na miejscu, istnieje możliwość odpłatnego wypożyczenia ręczników. Aby nie przepłacać, zabierzcie je ze sobą. Po otrzymaniu kluczy do szafek, odbijamy się od bramki, podążamy schodami w dół, rozdzielamy się i wchodzimy do szatni. Poczujecie w nozdrzach zapach spoconych ciał. W wąskim korytarzu cisną się turyści i obsługa, skrzętnie dbająca o bezpieczeństwo. Co ciekawe, w szatni wybieramy sobie pierwszą lepszą wolną szafkę. Nie mamy tu przydzielonego numeru. Wystrój wnętrza jak w lat 80-tych. Dobry patentem będzie zabranie szlafroku.  Bieganie bez okrycia jesienią/zimą pomiędzy budynkami, może skutkować spędzeniem kolejnych dni w łóżku z gorączką. Ci którzy są mniej zahartowani, mogą się nieźle „załatwić”.

Drugi dzień: 25 października.

Budapeszt w październiku nostalgicznie

Postanawiamy zobaczyć to, co umknęło nam wiosną, czyli Pomnik Pamięci Ofiar Holocaustu. Ciekawe, ale i zdumiewające jest, jak często spotykaliśmy turystów, którzy z uśmiechem na twarzy robili sobie zdjęcia w tym miejscu, bezrefleksyjnie podchodząc do tego, co tu się wydarzyło. 60 par butów na nadbrzeżu Dunaju nie znalazło się tu przypadkiem. Obok takiej rzeźby trudno przejść obojętnie.  To pomnik poświęcony Żydom zamordowanym tuż przy brzegu, przez Nazistów. Tuż przed egzekucją kazano ściągnąć im buty, po czym ciała wrzucano do rzeki.

IMG_7487_Dxo

Parlament w Budapeszcie

Zanim tu jednak trafiliśmy niedzielnego poranka, dzień wcześniej spoglądamy na niego po drugiej stronie Dunaju.

Parlament Budapeszt blog Zalatana Para

Dzień później wita nas mgła, która zbudowała niepowtarzalny klimat. Wysiadamy na stacji Deak Ferenc Ter na której krzyżują się trzy linie metra: M1, M2, M3.

IMG_7469_Dxo
Plac przed Parlamentem Budapeszt



Weekend w Budapeszcie – podsumowanie.

 
Długo zastanawialiśmy się, co napisać w tym miejscu. W tym roku jeździliśmy sporo. Co ciekawe, nie mieliśmy… żadnego urlopu. Bo prawie każdy nasz wypad, to typowy citybreak – na weekend. Ma to swoje plusy, ale i minusy. Krótki wypad daje odetchnąć. Budapeszt jest relatywnie tanim miastem. Jego klimat uwodzi. Można zjeść tanio i smacznie. To dość zabawne, bo Węgry odbieramy za jakąś blisko nieokreśloną „egzotykę”. Na pewno nabraliśmy apetytu na więcej. Tym razem uderzymy na „prowincję”.

Czy ktoś z Was poleca coś intrygującego poza Budapesztem?

Zobacz także: Budapeszt w 3 dni (wizyta wiosenna). Wideopocztówka i zdjęcia.

4 uwagi do wpisu “Jesienny Budapeszt, czyli gdzie warto wygrzać nerki [wideo+zdjęcia]

  1. Czesc 🙂 Langosz jest- tylko trzeba wiedziec gdzie szukac- na pewno jest dopstepny na kazdym rynku, ale czesto tylko do 13-14.
    Kontrole biletow, wcale nie byly wzmozone- taki mamy tu system 😉
    A z prowincji- warto sie wybrac nad Balaton-> albo Siofok albo Balatonfured i Tihany oraz bardziej na poludnie: do Pecsu i Villany. Pozdrowienia z Budapesztu!

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Papryka Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.